Cisza
Wyobrażaliście sobie kiedyś jak to jest nie słyszeć? Ja tak i do tego dodałam amnestie choć ta wizja jest nieco...przesłodzona. Niektórzy już pewnie znają te opo to nie pierwszy raz gdy umieszczam je w sieci. Prosiłabym by go nie kopiować.Rozdział 1
Cisza.
Niekończąca się i nieprzenikniona. Nie każdy ma czas i możliwości
by się w nią wsłuchać i nacieszyć. Ja znam tylko ją. Jest ze
mną zawsze od samego początku. Żadnych: grzmotów, szelestów,
krzyków, płaczu, zgrzytu, plusku, łomotu, pisku, ryku, wrzasku,
szeptu, szumu, skrobania. Nic.
Nie
pamiętam kim byłam, ani nie wiem kim jestem. Imię, nazwisko. To
dla mnie nie istniało w moim świecie. Nic nie znaczyły. Nie
wiedziałam nawet, że coś takiego istnieje i że jest potrzebne.
Mój własny wygląd długo nie był mi znany. Zauważyłam jedynie,
że posiadam długie do ramion brązowe włosy.
Pierwsze
co pamiętam to wspomniana cisza, która mi towarzyszyła. Potem
przyszedł ból w okolicach głowy. Leżałam na piaszczystej drodze
Las iglasty rozciągał się po obu jej stronach. Puki leżałam nie
widziałam za wiele. Obok mnie znajdował się duży lekko brudny od
krwi kamień. Musiałam w coś uderzyć. Wszystko wirowało.
Dotknęłam miejsca z którego promieniowało nieprzyjemne uczucie.
Włosy były w zaschniętej krwi. Dookoła mnie leżały martwe
ciała. Patrzyłam na ich twarze nie rozpoznając ich. Nie wiedziałam
czy to moi bliscy czy przypadkowi towarzysze w podróży. Zobaczyłam
rozbity na kawałki samochód.Dlaczego wszyscy leżeli na ziemi? Niczego nie pamiętałam.
Pustka,
bezruch, bez-dźwięk. To sprawiało torturę. Nie wiedzieć kim się
jest co się stało. Mimo że wytężałam pamięć. Jakby nie
istniało nic przed wypadkiem. Czułam się strasznie samotna
bezbronna i zagubiona. Mój wiek był dla mnie tajemnica, ale byłam
za wysoka by można mnie nazwać dzieckiem. Mimo to rozpłakałam się
jak dziecko...
Ten bezruch był dla mnie przerażający. Jakby czas się zatrzymał w momencie gdy nie powinien, a gdy czas wznowił swój bieg, ból głowy przeszedł na wyższy poziom. Otaczające mnie ciała wzbudzały we mnie panikę. Musiałam z uciec. Czułam się zagrożona. Podpełzłam do jednego z drzew i wspierając się o jego korę powoli wstałam. Byłam osłabiona i trudno mi było zachować równowagę. Wszystko się kręciło. Poczułam na sobie zimny podmuch wiatru. Gałęzie poruszały się. Nie miałam siły by biec. Jednak chciałam się jak najszybciej oddalić od tego miejsca.
Ten bezruch był dla mnie przerażający. Jakby czas się zatrzymał w momencie gdy nie powinien, a gdy czas wznowił swój bieg, ból głowy przeszedł na wyższy poziom. Otaczające mnie ciała wzbudzały we mnie panikę. Musiałam z uciec. Czułam się zagrożona. Podpełzłam do jednego z drzew i wspierając się o jego korę powoli wstałam. Byłam osłabiona i trudno mi było zachować równowagę. Wszystko się kręciło. Poczułam na sobie zimny podmuch wiatru. Gałęzie poruszały się. Nie miałam siły by biec. Jednak chciałam się jak najszybciej oddalić od tego miejsca.
Nie orientowałam się w porze dnia, ani
stronach świata. Zdezorientowana szłam wzdłuż ścieżki. Marsz
trwał bardzo długo. Każda sekunda zdawała się wiecznością. Nie
wiedziałam jak długo już idę. Czy bardziej wlokę się. Godzinę,
czy dwie, a może tylko pół. Nie odwracałam się. Bałam się
tego co za mną.
Dopiero kąt padania promieni słonecznych stopniowo skracający mój cień potwierdził iż jest ranek. Świat stawał się coraz jaśniejszy. Poranna łuna czerwieniła się po mojej lewej. Tarcza słoneczna pozostawała niewidoczna. Ukryta za drzewami.
Dopiero kąt padania promieni słonecznych stopniowo skracający mój cień potwierdził iż jest ranek. Świat stawał się coraz jaśniejszy. Poranna łuna czerwieniła się po mojej lewej. Tarcza słoneczna pozostawała niewidoczna. Ukryta za drzewami.
Piaszczysta dróżka skończyła się. Przed sobą miałam mały
lasek. Bosymi stopami wyczuwałam ledwie wyczuwalne drganie podłoża.
Pojawiały się i znikały. Odstępy były duże i nieregularne.
Stałam tak opierając się o drzewo. Miałam nogi jak z waty. Nie
byłam pewna czy chce wiedzieć co tam się dzieje. Słońce wznosiło
się coraz wyżej. Mrok ustępował światłu. Cienie były bardziej
widoczne. Spojrzałam na własny. Domyśliłam się, że do tej pory
zmierzałam na południe.
Poczułam
na sobie cudze spojrzenie. Możliwe że to tylko moja wyobraźnia
potęgowana zmęczeniem. Wydawało mi się jednak, że daleko chen za
sobą widzę jakaś postać. Dziwny impuls kazał mi się ukryć.
Najszybciej jak mogłam znalazłam się pomiędzy drzewami i
wchodziłam coraz bardziej w głąb. Igły kuły mnie w podeszwy
niczym nie osłoniętych stup. Było mi zimno. Miałam na sobie tylko
sukienkę. Lekko postrzępioną. Nie pamiętałam co się stało z
resztą mojego stroju. Czułam jak moje jelita skręcają się z
głodu i napięcia. Rozglądałam się nerwowo. Las choć pozornie
martwy, był pełen życia. Zobaczyłam ruch w koronach drzew.
Ciekawskie ptaki obserwowały mnie uważnie.
Przebyłam
las i weszłam na betonową powierzchnie. Była równa i ciemna.
Wyrysowano na niej trzy białe linie. Jedna przerywana przechodziła
przez środek czarnego pasma i ciągnęła się wzdłuż. Pozostałe
dwa po bokach. Z bliska widać było że w rzeczywistości nie były
linią prostą. Składały się z bardzo małych pionowych kresek.
Intuicja mi mówiła, że nie powinnam przez nie przechodzić. Ulica
biegło prostopadle do mojej poprzedniej ścieżki.
Co
jakiś czas przejeżdżały przez nią ciężarówki i inne pojazdy.
To one powodowały te drgania. W przejeżdżających pojazdach
widziałam ludzkie twarze. Z początku nikt mnie nie zauważał.
Samochodów nie było wiele. Przemykały raz na może pół minuty.
Nagle jeden z nich zwolnił przejeżdżając obok mnie...
Przebyłam
las i weszłam na równą, ciemną betonową powierzchnie. Wyrysowano na niej trzy białe linie. Jedna przerywana przechodziła
przez środek czarnego pasma i ciągnęła się wzdłuż. Pozostałe
dwa po bokach. Z bliska widać było że w rzeczywistości nie były
linią prostą. Składały się z bardzo małych pionowych kresek.
Intuicja mi mówiła, że nie powinnam przez nie przechodzić. Ulica
biegło prostopadle do mojej poprzedniej ścieżki.
Co
jakiś czas przejeżdżały przez nią ciężarówki i inne pojazdy.
To one powodowały te drgania. W przejeżdżających pojazdach
widziałam ludzkie twarze. Z początku nikt mnie nie zauważał.
Samochodów nie było wiele. Przemykały raz na może pół minuty.
Nagle jeden z nich zwolnił przejeżdżając obok mnie...
Samochód
zatrzymał się. Mało brakowało, a spowodowałby wypadek. Kierowca
miał minę jakby zobaczył ducha. Tak też musiałam wyglądać.
Ledwie
żywa dziewczyna stojąca samotnie na poboczu jakiejś odludnej
drogi. W podniszczonej brudnej sukience z rozczochranymi ciemnymi
włosami. Jak zjawa, czy upiór. Nie mówiąc o mgle spowijającej
pobocze drogi. Nadciągała od północy. Dopiero niedawno zaczęła
się rozwiewać na wietrze.
Nie
od razu wysiedli. Zaglądali we wsteczne lusterka by upewnić się,
że oczy ich nie zwodzą, lub czy nie jestem złudzeniem optycznym.
Może mieli nadzieje że zniknę, razem z mgłą. Ale gdy ona stawała
się rzadsza, ja ciągle stałam. Ledwo, ale jednak.
Pierwsza kobieta od strony pasażera. Blondynka o kręconych włosach.
Ubrana w zielony golf, czarna marynarka i dżinsy. Jak się dużo
później okazało miała z czterdziestkę, jednak zabiegi
kosmetyczne jakim się poddała skutecznie to maskowały. Z twarzy
wyglądała na dwadzieścia parę, jednak wątpiłam by osoba w mniej
więcej moim wieku miała tyle doświadczenia w oczach, cierpliwości
i do tego była tak niskiego wzrostu.
Z
początku byłam dla niej niecodziennym widowiskiem, które lekko ją
przerażało. Szybko się to jednak zmieniło. Spojrzała na mnie z
mieszaniną zaskoczenia i współczucia.
Do
momentu w którym stanęłam na asfalcie szłam, bo myślałam, że
jeśli się zatrzymam nie będę mieć sił by się ruszyć. Miałam
rację.
Patrzałyśmy
sobie w oczy. Ona nawet nie mrugnęła. Podeszła nieco bliżej by
nie stać na jezdni, ale gdy znalazła się w pewnej odległości
przystanęła. Chyba już nie uważała mnie za ducha, a przynajmniej
tak nie traktowała. Obserwowała co zrobię. Wyczekiwała czegoś.
Jej pomalowane czerwona pomadką usta poruszały się. No tak...
zadała mi pytanie. Tylko jakie? I jak odpowiedzieć by zrozumiała?
Kierowca wyszedł z wozu. Sporych rozmiarów brunet. Ubrany w ciemne
odcienie brązu. Zrobiłam krok do tyłu. Może to dlatego, że
wyglądał groźnie. Chciał podejść, ale ona widząc moją reakcje
zatrzymała go gestem dłoni. Staną tuż za nią, nie odrywając
oczu ode mnie.
Chciałam
uciec, ale zrobiłam rzecz przeciwną. Zemdlałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz